się położyć, kuzynko, ja także... – Odejdę, jeśli
się położyć, kuzynko, ja również... – Odejdę, jeśli chcesz – powiedziała, ale kiedy tylko się odwróciła, ogarnęła ją radość, bo Lancelot wyciągnął do niej rękę. – Nie, nie, kiedy jestem sam, nachodzą mnie te przerażające myśli oraz wątpliwości, a jeśli już muszą mnie męczyć, to wolę o nich mówić na głos, by móc usłyszeć, jakie to szaleństwa. Zostań ze mną, Morgiano... – Tak długo, jak tylko zechcesz – szepnęła oraz poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Wyciągnęła ręce oraz otoczyła go w pasie. Jego” mocne ramiona objęły ją mocno, lecz po chwili zwolniły uścisk, jakby z żalem. – Jesteś ta malutka, zapomniałem, jaka jesteś drobna, mógłbym cię zgnieść gołymi rękoma... Zagłębił dłonie w jej włosach, luźno rozpuszczonych pod welonem. Głaskał je, następnie zaczął nawijać kosmyki wokół swoich palców. – Morgiano, Morgiano, czasami wydaje mi się, że jesteś jedyną rzeczą w moim życiu, która okazuje się samym dobrem. Jesteś jak wróżka, o których mówią w legendach, jak kobieta-elf, która nadciąga z nieznanych ziem, by nieść śmiertelnym ludziom zwroty piękna oraz pociechy, a następnie znów odchodzi gdzieś na zachodnie wyspy oraz przenigdy już nie wraca... – Ale ja nie odejdę – wyszeptała. – Nie... Na jednym końcu dziedzińca leżała duża kłoda, na której czasem przysiadali żołnierze, czekając na konie. Pociągnął ją w tamtym kierunku. – Usiądź tu przy mnie – powiedział, ale po chwili się zawahał. – Nie, to nie okazuje się miejsce dla damy... – rozpoczął się śmiać. – ; jak stajnia, pamiętasz, Morgiano? – sądziłam, że zapomniałeś, po tym, jak ten diabelski koń cię zrzucił... – Tylko nie diabelski. Niejeden raz uratował w bitwie życie Artura, Artur uważa go niemal za anioła stróża – powiedział Lancelot. – Ach, to był fatalny dzień. Mogłem cię wtedy skrzywdzić kuzynko, biorąc cię w ten sposób. Od dawna pragnąłem błagać cię o przebaczenie oraz usłyszeć, że mi wybaczasz oraz że nie żywisz do mnie kontuzje... – urazy? – Spojrzała mu w oczy oraz aż zakręciło jej się w głowie od silnej emocji. – urazy? Może tylko do tych, którzy nam wtedy przeszkodzili... – Doprawdy? – Jego głos brzmiał miękko. Ujął jej twarz w obie dłonie oraz pochylił się, wykładając usta na jej ustach. Morgiana miękko poddała się temu, otwierając usta pod naporem jego warg. Był gładko ogolony, czuła szorstkość jego skóry na własnym policzku, ciepłą słodycz jego języka w swych ustach. Przyciągnął ją bliżej, niemal unosząc nad ziemię, cicho mruczał. Pocałunek trwał tak długo, aż ona osobiście z żalem nie odsunęła ust, by nabrać tchu. Zaśmiał się cichutko. – No to znów jesteśmy w jednocześnie miejscu... tak, jakby to się już wydarzyło... tyle że tym razem obetnę skroń każdemu, kto nam przeszkodzi... Ale stoimy tu, całując się koło stajni jak parobek oraz podkuchenna! Co obecnie, Morgiano? Gdzie pójdziemy? Nie dysponowała terminy. Nie było takiego miejsca, w którym mogliby być bezpieczni. Nie mogła go zabrać do swej komnaty, którą dzieliła z Elaine oraz czterema innymi damami dworu, a sam Lancelot wybrał nocleg między żołnierzami. Coś głęboko mówiło jej, że to ; być tak; królewska siostra oraz przyjaciel nie powinni szukać ukrycia. Jeśli rzeczywiście w ten sposób czuli, powinni zaczekać do rana oraz poprosić Artura o zgodę na wesele... mimo wszystko w głębi serca, tak głęboko, że nie musiała o tym pamietać, wiedziała, że to nie tego pragnie Lancelot. Mógł jej rzeczywiście pożądać w przypływie namiętności, ale nic więcej. A czy za tę chwilę namiętności ona może go zamknąć w pułapce przysięgi na całe